Posty

Wyświetlam posty z etykietą Pisanki

Oni pisali

Pisali książki ode mnie młodsi Pisząc poważnie, plotąc trzy po trzy Pisali oni, pisały one Puchły z wysiłku, całkiem czerwone Lecz tego wysiłku nie widać w ogóle Książki na półkach tulą się czule I z niemym na mnie patrzą wyrzutem Jakie powody masz ty ku tem By koleżanki nam nie wytworzyć? Czyż nie pozwolić swym myślom ożyć Nie jest to czasem zbrodnią straszliwą? Patrzą wciąż na mnie i patrzą krzywo  Szeleszcząc z uporem kartkami swemi Bym napisała COŚ nie z tej ziemi Na co odpowiedź mam znakomitą Talent się poszedł paść na pszenżyto! Nie wrócił jeszcze, choć przeszły deszcze Choć przeszły duże, wielkie kałuże Po sobie pozostawiając Talent był to nie byle jaki Lecz rozdziobały go głodne ptaki Świergolą teraz jak poparzone Wyśpiewując trele natchnione Kręcąc ogonem i strosząc piórka A ja tymczasem dam sobie nurka W kolejną knigę, tak znakomitą Że po lekturze zostanie łyko Reszta pożarta zaś jednym chapsem Czytanie dla mnie jest jakby sznapsem To jest treść główna żywota mego Talent rzec

Wiersz nowy, wybitnie kwadratowy

Obraz
Była kiedyś Szymborska Wisława Którą na starość dopadła sława Nie chciała się odczepić od poetki Uważajcie, o czym marzycie, kobietki (...) I tak to, na fali Szymborskiej roku Regał dopadłam, dotrzymać kroku Licznym wystawom, honoru oddaniem Parę książek poznałam, niczym was nie mamię Kornela i Ichny relację listową  Rewolwru błysk i Rusinka słowo Ku dzieciom skierowane Zostało coś jeszcze, co nadal schowane Między słowami, między poznanym Ku wierszom jej idę mym ukochanym Ku rymowankom dla dzieci niegrzecznych Ku limerykom prześmiewczym, wszetecznym Ku tajemnicy jaką była jej dusza Której nie sposób do niczego zmuszać Ulga mnie wtedy opada wspaniała Jest jaka była, Szymborska wciąż cała!

Mania dziergania

Obraz
Ociepleniu klimatu wbrew  Wzięłam me druty  I marszcząc brew Czapencję grubą wydziergałam* Czasu bez mała, historia cała Do myślenia się sprowadziła Tak oto zdanie zmieniałam co chwila Tu ściągacz, tam francuz, ówdzie i dżersej I miej tu konsekwencję, kobieto, zdecydować się chciej Gdy kolor tak piękny, że kończyć się nie chce Odcienie on zmienia jak refren w piosence Aż nagle kończyć musisz, skończył się motek Żal ściska, lecz cóż, taki to już splotek Że nim się nacieszysz zabawą przemiłą Będzie już po niej - co było, to było Zostanie po nim jedynie wspomnienie Klapnięta fryzura i znaki na niebie Że wpadłaś, że musisz  Znów w przędzy podłubać Afera to gruba To nałóg już, demon jakiś opętał cię niecny Zaświadczyć o tym może Mąż ciut nieobecny Gdy on się w tabletu czeluście zapada Ty gadasz z tą włóczką, by kształt znów jej nadać Tak właśnie się kończy twórczy twój szał Przydatny lub nie, jak zwał go, tak zwał😜 *Bo szal już miałam, w ciąży drugiej dziergałam. Ciąża to czas przyjemny sz

Krzywy piórniczek

Obraz
Krzywy piórniczek Że ja pierniczę Jam wydziergała Spłoniona cała Że on ze wzorem  nawet kolorem Nie chce się zgodzić Ścieżką swą chodzić Woli gagatek Czyż winą mą Że te piórniczki już takie są? Krnąbrne i chmurne Małe i durne Lecz dumne tak Że wzorem gardzą Jak nie? Jak tak!

Dla Gilanny

Ten gad Ten żul Złam go Na pół I kark Mu skręć Gdy ma już chęć Zatrzymać Cię Gdy jest nieźle Byś czuła wstyd Uciekła w mig Schowaj więc wikt Nie karm go już! Gdy jest tuż tuż Zatrzaśnij drzwi To on, nie Ty Szepcze Ci wciąż Jak jakiś wąż Żeś marna jest Taki ma gest Cieszy go to Jak nie wiem co Otrząśnij się By siłę mieć Odwagi ciut I pracy w bród I pójdziesz w tan I będziesz tam Gdzie chciałaś być Chce Ci się żyć! I krzyczeć w głos Wprowadzić cios Rozgnieść go w pył By marnym był By zniknął już Pokrył go kurz Zasypał gruz I szlus!

Sen o przyszłości

Dziecko, góra dziesięcioletnie, manipuluje pokrętłem na panelu sterowania. Po lewej  niebieski, po prawej żółty. Usłyszało od kogoś, że da się tym sterować klimatem. I że trzeba przyzwyczaić ludzi do upałów, bo one nadejdą. Będą coraz większe. Bawi się więc. Eksperymentuje. Ciut w lewo, ciut w prawo. Ludzie w tym czasie wysychają na wiór. Oddychając ciężko, uciekają do Oaz. Tylko tam da się przeżyć dłużej niż kwadrans.  Aż któregoś dnia do ich oazy dostaje się kobietą z dzieckiem. Okutana w zwoje tkaniny, z maską na twarzy. Dziecko tak samo. Co skrywają pod spodem?  Czego szuka? Schronienia? A może chce podłożyć bombę? Należy do Wykluczonych. Zbyt biednych, by móc oficjalnie skryć się w Oazie.  Dziecko nadal bawi się panelem sterowania. Podkręca w kierunku słońca. Samo nie odczuwa gorąca, choć siedzi na dachu budynku i nic go nie chroni. Daje Ludziom Oaz czas, by wymyślili rozwiązania. Bo już niedługo klimat zmieni się na dobre. Jeśli nic nie zrobią, wyginą. I żadna Oaza im nie pomoże.

Tram ou bicyclette

Je préfère pédaler au boulot Mais il pleut comme une vache qui pisse D'où le dilemme - apparence comme il faut Ou bien respecter l'honneur de cycliste ?

Czytanie jako survival

Obraz
Czy czytasz książki, czy komiksy studiujesz Czy wolisz gazety, czy fanfiki lepiej czujesz Czy bliskie ci blogi, czy wzory chemiczne Czy ściegi na drutach, czy dla pedagogów wytyczne Czyś w ikonach biegły, czy w układach scalonych Czyś logikę w lot pojął, czy emocje zgromadzonych Wiedz, że czytanie to wszystko, że czytanie to klucz Co złapiesz, to twoje, lecz pojmij też trud Kogoś, kto inne ma okablowanie mózgu  Spróbuj w nim to wyczytać...albo dojdzie do bluzgu😉 Utwór inspirowany burzliwą rozmową* z Pierworodną oraz n-tym podejściem do ściągacza cętkowanego, zakończonym kapitulacją i przejściem na ściągacz farmerski. Przejściem nieco mniej nieudanym, ale jednak😉 Własności fizykochemiczne powstających właśnie getrów zostaną poddane osądowi Pierworodnej, zwanej dalej Użytkowniczką. Niech bożek dziewiarstwa ma je w swojej opiece😉 *rozmową nie o getrach, rzecz jasna 😄

Takie jest szycie

Obraz
Takie jest szycie Że kminisz i prujesz i szyjesz w zachwycie Aż mimo dbałości, fuszerkę odkryjesz I pojmiesz, żeś wpadła po łeb i po szyję Że nigdy perfekcji ty nawet nie dotkniesz Że nieraz ty jeszcze przekleństwem tu miotniesz I mimo iż materia opór twardy ci stawia Że nic tylko beczeć lub tylko stąd nawiać To kochasz ten trud i durną maszynę Gdy rzecz już ukończysz i ujrzysz tę minę Dzieciaka, co prezent swój dostał upragniony I patrzy na ciebie cokolwiek zdumiony Że coś takiego mamuśka jego potrafi Czas chyba rozpisać tu szycia jej grafik😉

Wiersz niebiały

Obraz
To będzie wiersz biały Nie całkiem wspaniały Rymować się nie będzie Na grzędzie sobie usiędzie Dobrze się wykokosi Jajek ci naznosi Z boćkiem pójdzie w tany Ten wiersz niebiały, skubany

Matka

Obraz
-Zawsze byłeś cholernym egoistą. Nigdy nie chciałeś namalować czegoś ładnego, choć potrafiłeś. Cudowne dziecko, powtarzali wszyscy wokół. Ale w Tobie tkwił diabeł. U Ciebie wszyscy wyglądają jak pokraki. Nawet kwiaty nie mogą być piękne. Wszędzie tylko śmierć i zniszczenie. I jeszcze te rysunki małych dziewczynek, nagich! Ty zboku! Nie waż się używać rodzinnego nazwiska! Nie pozwalam Ci! No już, skończyłeś? Hm, nawet, nawet... Syn wychodzi. Matka długo przygląda się portretowi. Po czym wiesza go...w szafie. Swoją godność ma.  "Portret Marii Schiele w futrzanym kołnierzu", Egon Schiele, 1907

Służka

Obraz
Tak, Panie. Wiem, co uczynić po Twej śmierci. Nikomu nie dam tknąć Twych obrazów, jeśli ich niegodzien będzie. Mają je czcić. W muzeach wystawiać. Jeśli który oprawy odpowiedniej nie zapewni, dzieł nie dostanie. A kupować mogą tylko najbardziej majętni.  Wszystkiego możesz być pewien. Wszystkiego dopilnuję.  "Portret Jeanne-Marie (Jenny) Le Guillou", Eugène Delacroix, 1840

Muzyka a obyczaje

Obraz
- Mamo? - Tak, Aniu? - Czy mogłabyś przestać grać?  - Ale dlaczego?  - Bo chcę Ci coś powiedzieć? - Co takiego? - Najpierw przestań grać. - Nie rozkazuj mi. Poza tym wiesz, że muszę ćwiczyć. - Zawsze musisz ćwiczyć. Nigdy nie masz dla mnie czasu! - Jak to, nigdy nie mam czasu?!? Pomiędzy ćwiczeniami... - Pomiędzy ćwiczeniami dyrygujesz służbą. Albo dajesz mi jakieś głupie robótki. Albo każesz mi uczyć się francuskiego. - Aniu, dziewczynka z dobrego domu powinna to wszystko umieć. Gdy dorośniesz... - Nie obchodzi mnie, co będzie, gdy dorosnę. Nienawidzę tych głupich robótek! Nienawidzę francuskiego! Nienawidzę tego fortepianu! - Ależ, Aniu! Jak Ty się wyrażasz! - Będę się wyrażać, jak zechcę. A Ty sobie graj te swoje pasaże. I tak nikomu się nie podobają! "Przy fortepianie", James McNeil Whistler, 1858 - 1859, olej na płótnie 

Portret

Obraz
- Maluj Pan, maluj, bylebym pięknie wyszła. Ma być tak pięknie, żeby wszystkie damy na mój widok skisły. I ani mi się waż synkowi memu wyłupiastych oczek malować. Ma być dostojnie. No, a teraz pokaż, coś zmalował! Co?!! Co to za łyse placki na jego głowie?!? Mówisz, że to prawda? A kogo obchodzi prawda?!? Pięknie ma być. I dostojnie. Albo tak nas namalujesz, albo z zapłaty nici... I wyszło, jak wyszło.  "Portret Eleonory de Toledo wraz z synem Giannim de' Medici", Jacopo Pontormo, około 1544 - 1545

Małżonków para

Obraz
- Jak myślisz, Edmundzie, zdoła nas dobrze namalować?  - Nie wiem, Tereso, nie wiem. Lecz jeśli dostrzegę choć cień kpiny w gotowym portrecie, zetrę mu ten zadowolony uśmieszek z twarzy. - Daj spokój, on ma zawsze taką minę, gdy się skupia. Edgar już taki jest. - Obyś miała rację, Tereso. Obyś miała rację... "Małżeństwo Morbillich", Edgar Degas, 1865

Wieczorem

Obraz
Dorożki turkocą, konie parskają. Światła latarni odbijają się w kałużach. Przekupki zachwalają swoje towary. Zimno, wszyscy się spieszą.  Nagle ktoś popycha mnie od tyłu. - Hej, co to za maniery! Co Pan sobie wyobraża? Ja tylko patrzyłam.  Dobra, wracam. Jestem w szlafroku, to nie strój do paradowania po ulicy. Zwłaszcza TAK ubranej ulicy. Wyglądam, jakbym się urwała z przytułku dla obłąkanych. - Hej, a to co? Szyba?!? To nie jest zabawne, wypuście mnie! To ja, chcę z powrotem! Wracajcie natychmiast! - Panienko, panienka wsiądzie do powozu, pani będzie się martwiła. Proszę, podam panience ramię. Nikt nie powinien panienki widzieć w takim stanie. - Ale, ale...to nie moje czasy ... To nie moje czasy. "Paryż wieczorem", Charles Courtney Curran, 1889, olej na płótnie 

Ona

Obraz
Matylda siedzi wyprostowana przy stole. Ma na sobie swoją najpiękniejszą suknię. Najlepsze perfumy. Muzyka wsącza się w jej mózg. Wino jest cierpkie. Takie jak lubi. Kelner dyskretnie ją obserwuje i dolewa raz po raz. Udaje, że nie widzi jej zaczerwienionego nosa ani łez, które kąpią do kieliszka.  Jakie to żałosne. Co kogo obchodzi zmarły admirał? Żeby choć była jego podwładną. Choć żoną. A co kogo obchodzi jego córka? W dodatku nieślubna?  Nic a nic. Nawet ona samej siebie nie obchodzi. A kelner obchodzi ją...jak śmierdzące jajo.  Bo pewnie już śmierdzi. Wino, nie wino, to ona jest przyczyną. Dajcie spokój. Tylko smęcić potraficie.  Koniec muzyki. Koniec!!!! "Elegia dla zmarłego admirała", Jack Vetriano, 1999

Sanna

Obraz
Śnieg szczypie Cię w twarz. Konie parskają. Nabierają pędu.  - Dokąd jedziemy? Czemu tak późno? Mam być cicho? Dlaczego?  Bo chcesz usłyszeć, jak las rośnie? Jak to, jak rośnie?  A to kto? One tak zawsze? Zawsze przychodzą popatrzeć? Nie boją się? Nie znają ludzi? Znają tylko Ciebie? - Tak, a teraz również Ciebie. 😊 "Krajobraz zimowy z saniami, Hans Olde, około 1893, olej na płótnie 

Nokturn

Obraz
Mglisty wieczór. Przenikające zimno. Ledwo co widać. Idę przez park. Dziarskim krokiem. Niech widzą, że się nie boję. Prawie przeszłam. Nagle wynurzają się. Topielica. Facet z siekierą. Przezroczysta staruszka.  - Dawaj szmal! - Nie mam. - To życie! - Też nie mam! - Jak to, nie masz? Jesteś żywa! - Nie bardzo. Nie wiem gdzie jestem. - Jak to gdzie? W parku! - Ale to nie mój park. Mój był zielony i strasznie zimny. - A ten niby nie jest zielony? Nie jest zimny? - Nie, hihi, nie. Ten jest niebieski. I bardzo śmieszny. - Śmieszny? Co Ty mi tu...? Co niby jest śmieszne?!? - No bo popatrz na siebie. Co to ma być, sztuczna krew? Siekiera taka lekka, czy to plastik? A ta nimfa, ta staruszka? Dajcie spokój, to jakaś parodia! Chyba się budzę. Zza ściany słyszę stłumione głosy: - Cholera, znów nie poszło. Jak mamy udoskonalić tę grę, skoro ona za każdym razem się śmieje. To się w ogóle nie sprzeda! - A jesteś pewien, że to dobra testerka? Może powinniśmy wziąć kogoś z dolnego pokładu? - Z dolneg

Zasnęła

Obraz
Zasnęła. Zakopana w nakrochmalone prześcieradła, niewinna, czysta, z włosem rozrzuconym na poduszce.  Siostry stąpają powoli. Byle jej nie obudzić.  Jeszcze wczoraj była półdzika. Ukradła im jedzenie. Chciała uciec. Siostra Łucja ją widziała, narobiła krzyku. Dzikuska jest silna, lecz osłabiły ją rany. Musiała przed kimś uciekać. Padła z wyczerpania. A może to przez dzbanek, który rozbiła na jej głowie siostra Łucja? Łucja to prostaczka, ale ona jedna miała odwagę zareagować. Reszta sióstr zamarła. Dawno nie widziały tak nagiego ciała. W dodatku tak młodego i silnego. Teraz śpi. Ale co robić, słodki Jezu, co robić?  Poruszyła się! Coś mamrocze? Szybko, przynieście wody! Nie święconej, zwykłej! Dajcie jej pić.  I ani słowa woźnicy. Ani księdzu. Żaden mężczyzna nie ma prawa o niej wiedzieć. To będzie nasza tajemnica. "W łóżku", Eduard Vuillard, 1891, olej na płótnie