Posty

Wyświetlam posty z etykietą Dzieci

O Kamilu, który patrzy rękami

Obraz
To nie jest książka idealna, ale jedyna jaką znam dla dzieci o niewidomym dziecku. Dziecku, które jest szczęśliwe, ma wspierającą rodzinę* i bardzo niewielu rzeczy się boi. Dialogi są trochę nierzeczywiste, za to często zabawne. Czas poza czasem, bo niby relacje międzyludzkie jak w latach sześćdziesiątych, ale technologia nam współczesna. Ilustracje Joanny Rusinek cudownie lekkie i żartobliwe.  Ciekawi mnie tylko, jak odebrałyby tę opowieść niewidome dzieci, a jak ich rodzice, widzący lub nie. Mój Drugorodny bawił się świetnie.  Gdyby ktoś chciał przeczytać reportaż skierowany do dzieci, a nie o dzieciach, to polecam "Jedno oko na Maroko" Tomasza Kwaśniewskiego i Anny Bedyńskiej. Nasz domowy niekwestionowany hit, czytany wielokrotnie obu dzieciom.  *Oprócz cioci Helenki, która wspiera jak taran, jeńców nie uznając  Info dla osób niewidomych: okładka "Kamila..." utrzymana jest trzech dominujących kolorach i jednym uzupełniającym. Kamil w ciemnych okularach stoi w tra...

Poczytaj mi, mamo. Księga pierwsza

Obraz
Silny atak nostalgii. Moje ulubione historyjki to liryczna "Agnieszka opowiada bajkę" i zabawne "Daktyle". Ilustracje są ich nieodzowną częścią. A sam tekst nadaje się do czytania zarówno przedszkolakom, jak i dzieciom wczesnoszkolnym. Te ostatnie mogą je też czytać samodzielnie. O ile zdołają wyrwać Wam tomik z rąk;) Info dla osób niewidomych: na seledynowym tle okładki wyróżnia się czarno-biała postać dziewczynki z fryzurą na pazia i kilkoma piegami na policzkach. W dymku nad jej głową widzimy napis "Poczytaj mi mamo", a wokół niego charakterystyczne elementy z oryginalnych okładek książeczek z tej serii. Rybkę, gołąbka, domek, motylka i serduszko. Pod dymkiem zaś dużymi literami wypisano "Księga pierwsza", oraz Nasza Księgarnia, podkreślone na biało. Po lewej widać zresztą logo tego wydawnictwa.  Tło z dziewczynką i informacjami o numerze tomu i wydawcy jest dość oszczędne, przez co mocniej wyróżniają się wspomniane wyżej kolorowe elementy i k...

Rasmus, Pontus i pies Toker

Obraz
Kolejna, bardzo udana nowela dla dzieci. Zmysł obserwacji, poczucie humoru, naturalność i bezpośredniość bohaterów dają sporo przyjemności zarówno dziecku, jak i rodzicowi.  Widać, że Lindgren miała słabość do imienia Rasmus, co wyłożyła we wstępie do książki. Musiała też lubić motyw dzieci walczących z dorosłymi włamywaczami. W niczym nam to nie przeszkadzało, bo Rasmus z tej historii żyje i marzy o czymś innym niż Rasmus z opowieści o wielkiej włóczędze. Jest też ciut starszy. Przyjaźni się z Pontusem. No i ma Tokera, najlepszego i najmilszego psa na świecie.  Nie musicie być jedenastoletnimi chłopcami, Szwedami czy psiarzami, by polubić tę opowieść. Wystarczy, że potrzebujecie prostej emocji. Więzi ludzkich i ludzko-zwierzęcych. Czegoś nie przekombinowanego. Info dla osób niewidomych: okładka jest prościutka. Na turkusowym tle mamy dwóch podobnych do siebie, brązowowłosych chłopców w kolorowych ubraniach. I czarnego pieska stojącego na tylnych łapach i wpatrzonego w jednego...

Ćwir!

Obraz
Weź kilka kresek, stwórz krajobraz. W tym krajobrazie umieść Waltera, podglądacza ptaków. Każ mu znaleźć ptakodziewczynkę...dziewczynkoptaka...Ptysię po prostu. Dodaj żonę Waltera, Tinę, każ jej przejąć większość opieki nad Ptysią, edukacji też. Nie zapomnij o tym, że Ptysia/ Ptyś, po pierwszym zachwycie ludźmi, nadal jest ptakiem.  Do ekipy dodaj Lutkę. Dziewczynkę, która chciałaby mieć fajnego tatę. Trafił jej się nieobecny. Mamy nie ma w ogóle. Radzi sobie jak umie. Ptyś dosłownie spada jej z nieba. Zaprzyjaźniają się błyskawicznie. Jest jeszcze Ratownik i...na tym koniec spojlerów. Dostajemy wielowarstwową opowieść, w której równie ważne co słowa są cisza między nimi i rysunki. Rysunki niepiękne, a przez to pasujące doskonale do bohaterów, tak nieidealnych.  Snuć możemy myśli przeróżne. O inności, adopcji, niepełnosprawności, miłości rodzicielskiej i dziecięcej, przyjaźni, o chropowatych i niełatwych chwilach w życiu takich jak my. Ludzi i ptakoludzi. A może ludzioptaków? ...

Karolcia

Obraz
Kultowa postać mojego dzieciństwa. Już drugi raz do niej wracam. Pierwszy zaliczyłam z Pierworodną. Niedawno Drugorodny skończył ją czytać.  Historia trzyma się nieźle mimo upływu lat, choć nie jest to zasługa języka. Ten się trochę zestarzał, lecz nie na tyle, by szczególnie utrudnić współczesnemu dziecku podążanie za fabułą. To, co nadal w niej dzieci pociąga, to motyw magicznego przedmiotu i przygody. Oraz przyjaźń Karolci z Piotrkiem, co czyni opowieść uniwersalną. To, co zestarzało się źle, to przebijająca się od czasu do czasu mizoginia. Teksty o "męskich" decyzjach Piotra, "dziecinności" Karolci i generalnie traktowaniu jej z góry przez, bądź co bądź, najlepszego przyjaciela. Jakoś jednak udało się nam to obśmiać i nie zraziło to nas do książki. Bo przyznajcie sami, czy nie chcielibyście wypróbować błękitnego koralika? Lub choć błękitnej kredki? Wyszeptać życzenie lub dosłownie je narysować? Być niewidzialnym, ujeżdżać lwa, narysować sobie królewny? Albo speł...

Nils Paluszek

Obraz
Spodziewałam się jednej długiej historii, a dostałam zbiór opowiadań. Opowiadań osnutych wokół fantazji i potrzeb dzieci. Fantazję te materializują się w postaci małych ludzików, zabierających dzieci do światów napowietrznych, podziemnych czy też w postaci idealnego rodzeństwa, dzieci z sąsiedztwa, a nawet królewny, która nie ma pojęcia jak się bawić.  I choć to "tylko" fantazje, to dziecięce emocje są jak najbardziej prawdziwe. Wybrzmiewają dzięki prostemu językowi Astrid Lindgren i delikatnej kresce Ilon Wikland. Info dla osób niewidomych: okładka jest ciemnoniebieska. Na tym tle widnieje Bertil, leżący na swoim łóżku z głową w dół. Wpatruje się on bowiem w Nilsa, który jest wielkości figurki do zabawy. Wikland jak zwykle zadbała o wszystkie szczegóły, wiec zarówno postacie, jak ich otoczenie wyglądają bardzo prawdziwie. Bertil ma włosy w nieładzie, macha nogami, a jego buty leżą przewrócone na podłodze, tuż obok książeczki z obrazkami, ogryzka od jabłka i rysunku słońca. L...

Rasmus i włóczęga

Obraz
Bardzo liryczna i dynamiczna opowieść o chłopcu sierocie, który w przypływie desperacji ucieka z domu dziecka, by szukać kogoś, kto go zechce. Najlepiej jakiejś pięknej matki i bogatego ojca. Po drodze przeżywa sporo przygód i dojrzewa do tego, kogo potrzebuje naprawdę.  Postaci z książki wydają się tak realne, jak gdybyśmy na nie właśnie patrzeli. Prawdziwa opowieść drogi dla dużych i małych poszukiwaczy dużych emocji.  Info dla osób niewidomych: na okładce widać scenę z filmu o tym samym tytule co książka. Uśmiechnięty Rasmus patrzy na równie uśmiechniętego Oskara, grającego na harmonii. Obaj wyglądają mniej więcej tak, jak wymyśliła ich Astrid Lindgren. Rasmus ma proste blond włosy, biały podkoszulek, niebieskie krótkie spodenki i brązową kamizelkę. Oskar zaś nosi wymięty kapelusz, białą rozchełstaną koszulę, zieloną marynarkę i takież spodnie. Idą wśród traw i drzew.  W lewym górnym rogu widzimy zbliżenie na twarz Rasmusa, a w prawym górnym Oskara. Co ciekawe, wewnąt...

Małgosia contra Małgosia

Obraz
Czyli powrót w czytelnicze pielesze. Co czynię rzadko, bo książek, które jeszcze chcę przeczytać jest cała masa. Czasem jednak potrzebuję bezpiecznej przystani, a coś takiego oferują książki już mi znane. Szczególnie te dla dzieci i młodzieży. Szczególnie te z czasów mojego dorastania. Książka Anny Nowackiej dzieje się trochę w połowie lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku, gdy jeszcze nie było mnie na świecie. Głównie jednak w siedemnastym wieku, którego właściwie nie znam (w serialu "1670" realia epoki to tylko sztafaż, z kolei "Córki Wawelu" Brzezińskiej opowiadają o czasach wcześniejszych). Jest to więc podwójna podróż w czasie, co samo w sobie bywa interesujące. Najciekawsze jest w niej zderzenie obyczajów, języka i wierzeń. Wynika z tego sporo zabawnych sytuacji. Bywa też przejmująco, gdy główna bohaterka orientuję się, jak żyje chłopstwo. Lub gdy zauważa, że to wszystko dzieje się naprawdę, że może zginąć, że kilku osobom bardzo na niej zależy. Od czasu do...

Skąd się wzięła Polska?

Obraz
No właśnie, skąd? Skąd w ogóle biorą się państwa? Co było modne w średniowieczu? Jak poganie widzieli chrześcijaństwo? Jak sprytnym księciem był Mieszko, komu podarował wielbłąda, z kim się kumplował i jak widziały go jego żony? Boguś Janiszewski i Max Skorwider to jedni z moich ulubionych duetów autorskich. Konkrety, luz i wyczucie, kiedy można i warto się z czegoś ponabijać, a kiedy znacznie mniej (patrz "O, choroba!", chyba najpoważniejsza książka z serii, jednocześnie zaspokajająca ciekawość i podnosząca na duchu). I tak w każdym tomie. Ten o początkach państwa polskiego opracowali przy współpracy z Babką od Histy, której bloga możecie znaleźć tu  https://babkaodhisty.pl/ O takie lektury nic nie robiłam;) Info dla osób niewidomych: okładka w stylu komiksowym ukazuje naszym zdumionym oczom wielką, średniowieczną rozpierduchę. W kurzu bitewnym latają miecze, strzały, garnki, a nawet curry wursty. Nad nimi zaś niebieskie niebo i Babka od Histy w kółeczku. Cud, miód i orzeszk...

Rodzice nastolatków na krawędzi

Obraz
Dalszy ciąg wywiadu Krystyny Romanowskiej z dwiema psychiatrkami. Tym razem skupiony bardziej na rodzicach nastolatków płci obojga. Na licznych przykładach widać, jak trudne jest współczesne rodzicielstwo. I jak bardzo mamią ich poradniki umawiające im, że istnieje jeden poprawny sposób wychowywania dzieci.  Jest w tej książce dużo o problemach ze stawianiem granic, nieświadomie przekazywanym nastawieniu do życia i równie nieuświadomionych wymaganiach, trudach samotnego rodzicielstwa, rozmawiania z dzieckiem w okresie burzy neuronów, przemocy psychicznego (z której rodzice często samo sobie sprawy nie zdają), wstydzie za dziecko uzależnione od substancji psychoaktywnych, wyczerpaniu rodzicielskim, diagnozie jednego dziecka i ryzyku wywołania zaburzeń u drugiego, terapii rodzinnej, dysforii płciowej prawdziwej i tej przykrywającej inne problemy.  Jedyne wnioski są takie, że lepiej mieć z dzieckiem głęboką relację niż jej nie mieć. Nie bać się stawiania granic. Dokształcać się n...

Nastolatki na krawędzi

Obraz
Pod tym chwytliwym tytułem kryje się pigułka wiedzy prosto od dwóch psychiatrek i psychoterapeutek. Napisana bez lukrowania, lecz i bez przyczerniania obrazu współczesnych nastolatek i ich rodziców. Nie poradnik, a wywiad. Co akurat jest ważne, bo dominują w nim bardzo bogate spostrzeżenia, a rad jest niewiele. Może to i dobrze, gdyż gotowe odpowiedzi dziwnym trafem rzadko znajdują zastosowanie w rzeczywistości. Za to wiedza o tym, na co zwrócić uwagę, co jest normą, a co nie, jakie mogą być przyczyny problemów młodych dziewcząt, jakie skutki zaniedbań rodzicielskich już tak. Tematy ciężkiego kalibru to burza neuronów, depresja, wtórne korzyści z choroby, autyzm, ADHD, brylowanie w internecie, używki, identyfikacja płci, seksualność a seksualizacja, zaburzenia odżywiania, samookaleczenia i próby samobójcze, diagnozowanie, terapia indywidualna nastolatki, jej rodziców i całej rodziny, system ochrony zdrowia psychicznego w Polsce.  Info dla osób niewidomych: na okładce widać stopy w ...

Puc, Bursztyn i goście

Obraz
Wahałam się przed powrotem do mojej dawnej lektury szkolnej, ale było warto. Język Grabowskiego jest bardzo bogaty, zmysł obserwacji wyczulony, a sympatia do zwierząt wielka. I albo był psiarzem albo "Puc, Bursztyn i goście" wyszedł mu lepiej niż "Puch, kot nad koty". Albo też działa tu moja nostalgia.  Zastanawiam się też, czy to jego córka była tą Krysią, a gosposia Katarzyną z obu książek? Napisał je tak, jakby o własnej rodzinie opowiadał. I chyba faktycznie domownicy lubili dawać zwierzętom bułkę namoczoną w mleku z cukrem lub mocno osłodzoną herbatę. Ten motyw powtarza się zarówno w kocich, jak i psich historiach. Historiach sprzed kilkudziesięciu lat. Info dla osób niewidomych: na okładce wymalowane są cztery psy. Białobury Puc stoi bokiem, złotobrązowy Bursztyn siedzi wpatrzony w białoczarnego Mikado, drobnego pieska usadowionego na poduszce. Na przedzie stoi z podniesioną łapką rachityczny Tiuzdejek w czerwonym fraczku. Tło jest słomkowe, by nie odwracać uw...

Szneka z glancem i inne książki gwarą pisane

Obraz
Mowa poznaniaków przypomina drożdżówkę. Dół z języka literackiego, kruszonka z potocznego, tu i ówdzie gwarowe owoce. Rzadko kto potrafi układać całe zdania gwarowe. Stare pokolenie wymiera, nowe woli angielski. I jest mnóstwo przyjezdnych, których dzieci dopiero po zetknięciu się z kolegami z innych części Polski odkryły, że to, co brały za gwarę uczniowską, wcale nią nie było. Z kolei ich dzieci masowo mają okazję porównywać język polski z ukraińskim i angielskim. Powoli przestajemy się wstydzić gwary, a nawet zaczynamy ją celebrować. Pojawiają się książki dla dzieci i dorosłych. Choćby "Szneka z glancem" Elizy Piotrowskiej czy "Dómek Szpeniolka" ("Chatka Puchatka") Juliusza Kubla. A wcześniej "Misiu Szpeniolek" ("Kubuś Puchatek") czy "Książę Szaranek" ("Mały Książę"). Kłopot w tym, że gwara to język mówiony. Zapisując ją, zatapiamy ją w bursztynie. Pięknieje, ale i zastyga. Kłopot większy, że nie jest modna. Pojed...

Kraków dla dużych i małych

Obraz
Dwa przewodniki, które przeczytaliśmy przed podróżą do Krakowa, bardzo nam pomogły. Najbardziej ten Barbary Gawryluk, Łucji Malec-Kornajew oraz Przemka Liputa. To prawdziwa kopalnia wiedzy historycznej, kulturowej, kulinarnej i rozrywkowej. Rzecz idealna dla rodziny z dziećmi w wieku szkolnym. Z jednym zastrzeżeniem. Niezbyt nadaje się do targania jej ze sobą podczas zwiedzania. Jest zbyt duża! Z kolei przewodnik Marty Spingardi ma rozmiar i zakres kieszonkowy. Sama treść pasuje bardziej do przedszkolaków i dzieci wczesnoszkolnych. A także do starszych osobników, lubujących się w uzupełnianiu zdań, zakreślaniu, rysowaniu i wyklejaniu kolaży czy chowaniu pamiątek z podróży. Ten przewodniko-pamiętnik ubarwiają ilustracje Marianny Oklejak, znanej nam z serii książek o Basi.

Nudzimisie

Obraz
Przesympatyczna lektura. Niby dla przedszkolaków, lecz długość raczej dla dzieci wczesnoszkolnych. Ilustracje pojawiają się gęsto, czcionka w sam raz do samodzielnego czytania. Choć akurat moje dziecko wolało słuchać. I choć wiedziało, że Nudzimisie nie istnieją naprawdę, to zadziwiająco często woła z przekonaniem "Nudzi mi się!!!". Czyżby akurat spały? A może bawią Szymka i stąd te opóźnienia? 

Drzewo do samego nieba

Obraz
Przepiękna i prosta historia. Czytając ją, poczułam się jak mała dziewczynka. Widziałam siebie siedzącą na takim właśnie drzewie. Wysoko, dyndającą nogami. Widzącą, lecz samą nie będąc widzianą. Z przyjacielem, ludzkim lub kocim. Wyciągnij rękę i chodź. Wejdź na to drzewo. Posłuchaj, jak szumi. Niech magia trwa. 

Małpek

Obraz
Małpek nie od razu zorientował się, kim jest. Najpierw powstał tułów i nogi. Umiał więc biegać i odczuwać głód, lecz nic nie widział ani nic nie słyszał. Potem dostał ręce. Łapał nimi, co popadnie. W końcu przyszyto mu pyszczek. A gdy dostał guzikowe oczka i wyszyte czerwoną nitką usta, wydał okrzyk radości.  Ale, zaraz? Czemu nie słyszał sam siebie? Mama szybko odczepiła mu uszy. Grube i mięsiste, tak jak prosił jej Synek. Małpek był prawie gotów. Mógł skakać i fikać koziołki. Czuł jednak, że nadal czegoś mu brakuje. Nagle pacnął się łapką w łepek! Ogon! Chciał mieć ogon! Wiercił się tak strasznie, aż Mama zrozumiała. Dorobiła mu i ogon. Wtedy okręcił się wokół siebie pięć razy i wskoczył Chłopcu na szyję. Uszczęśliwiony pacał go po twarzy łapkami. To zawisał na nim na nóżkach, to na ogonku. Piszczał i krzyczał i choć Mama go nie słyszała, to Synek słyszał aż nazbyt dobrze. - Jak go nazwiesz? - spytała z uśmiechem. - Małpek - wyszeptał Chłopiec - a Małpkowi ze szczęścia zakręciło ...

Myszonek, czyli dziecko podpatrzone

Obraz
Przesympatyczna i zabawna książeczka. Świetna do czytania przedszkolakowi, jak i samodzielnej lektury starszaka. Drugorodny czytał i chichotał. A te rysunki! Niby proste, lecz finezyjne, obficie po książce rozsiane. Miód malina, radość matki i syna!

Oblicza rodziny

Obraz
Jak różna potrafi być rodzina, pokazują na przykład te dwie książki. Jej członkowie mogą mieć problemy, a mimo to wspierać siebie nawzajem. A przynajmniej wspierać dzieci. I to właśnie widać w "Tajemnicy wiklinowego koszyka" Markety Zinnerovej. Natomiast we "Wronach" Petry Dvorakovej widzimy rodzinę pozornie normalną, a faktycznie patologiczną. Przemoc psychiczna przechodzi w fizyczną, przy czym to ta psychiczna dominuje. I tak jak śledząc perypetie Klarki z "Tajemnic..." można się odprężyć, tak poznając Basię i jej otoczenie czujemy bezradność i rosnące napięcie. Napięcie, któremu nie będzie dane ujść bez konsekwencji. To nie bajka, niestety. Coś jeszcze, oprócz rodziny, łączy Klarkę i Basię. Nieświadomość rodziców. Jedni i drudzy są przekonani, że wszystko, co robią, robią dla dobra córki. A jednak ją odrzucają. Tylko że w przypadku Klarki, jest to lekkie i odwracalne, co zresztą dzieje się na końcu, gdy uświadamiają sobie swój błąd. W przypadku Basi jes...