Wieczorem

Dorożki turkocą, konie parskają. Światła latarni odbijają się w kałużach. Przekupki zachwalają swoje towary. Zimno, wszyscy się spieszą. 

Nagle ktoś popycha mnie od tyłu. - Hej, co to za maniery! Co Pan sobie wyobraża? Ja tylko patrzyłam. 

Dobra, wracam. Jestem w szlafroku, to nie strój do paradowania po ulicy. Zwłaszcza TAK ubranej ulicy. Wyglądam, jakbym się urwała z przytułku dla obłąkanych.

- Hej, a to co? Szyba?!? To nie jest zabawne, wypuście mnie! To ja, chcę z powrotem! Wracajcie natychmiast!

- Panienko, panienka wsiądzie do powozu, pani będzie się martwiła. Proszę, podam panience ramię. Nikt nie powinien panienki widzieć w takim stanie.

- Ale, ale...to nie moje czasy ... To nie moje czasy.

"Paryż wieczorem", Charles Courtney Curran, 1889, olej na płótnie 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czarne łabędzie i Jaśniekoty

Co robić?

Świat, jakim jest