Posty

Wyświetlam posty z etykietą Bez spiny

Fioletowa krowa. 333 najsławniejsze okazy angielskiej i amerykańskiej poezji niepoważnej

Obraz
Już same tytuły rozdziałów rozkosznym napawają dreszczem A gdy się w nie zagłębić, człek woła o jeszcze  Więcej Nasha, Updike'a, czy innego Hughesa Więcej wierszy nakupić, lecz czy strzyma to kiesa? A najbardziej Barańczaka o talencie tak wielkim Że z wrażenia zapomnę jak się pisze literki Żal więc będzie oddawać dzieło tak ogromne Z żalu chyba kłonicą w łeb własny się rąbnę!

Statystycznie rzecz biorąc

Obraz
Psychofanką Janiny zostać łatwo. Toż to postać przesympatyczna, szczodra w dowcipie i szerzeniu wiedzy, a do tego odważna. Trudniej się o coś przyczepić. Zacznijmy więc od plusów. W obu książkach o statystyce znajdziemy multum przykładów, które nawet najbardziej zestrachanemu osobnikowi statystykę oswoją. Przy okazji go rozśmieszą i do własnych poszukiwań zachęcą.  Jedyne, czego mi w obu książkach brak, a brak dotkliwie, to pospolitego indeksu pojęć. Bo na koniec zostaje człek z poczuciem, że gdy komuś obcemu na szybko pokazać, że serio Janina, bawiąc UCZY, to nie ma jak. Tytuły rozdziałów mocno rozrywkowe, nijak w tym nie pomagają. Bibliografia z tyłu coś sugeruje, ale umówmy się, osoba niewtajemniczona w statystykę oraz angielski tego nie ogarnie. I sterczy tak człek w klinczu, płakać mu się chce, bo Janinę wielbi i chciałby tym tych wszystkich spokojnych, uporządkowanych ludzi zarażać. I nie może, tak potwornie nie może.

Kotologia

Obraz
Łagodny humor z czasów gdy pacholęciem będąc, o kotach jeszcze nie marzyłam. Aczkolwiek miało się to wkrótce zmienić. Tak można by podsumować obie książki Stephena Bakera. Z kolei komiks Magdaleny Gałęzi to kwintesencja tego, co kocham najbardziej. Absurd, trochę prostych skojarzeń i mnóstwo autoironii. Co ciekawe, również dzieci, własne i cudze, ów humor w lot łapią. Ucz mię, mame! I wydawaj więcej!

Pamiętniki Ptaszka Staszka

Obraz
Musiałam się dośmieszyć. Pilnie. Przeorała mnie ta Bronka od kamieni (patrz poprzedni wpis). I wtedy z półki bibliotecznej łypnął na mnie Ptaszek Staszek. Łypnął raz, drugi, trzeci. Anim się nie spostrzegła, już wszystkie jego wywody przeleciałam. I żal mnie ściska, że trzeba je będzie oddać. Jakże to?!? Czyż sam kot Jaśniepan ma mi wystarczyć?? Staszku, wracaj! Łon Cię nie zeżre, za leniwy na to!

Bezecnik gramatyki polskiej

Obraz
Smakowity kąsek. Sporo ciekawostek, zabawy z językiem, wyjaśnień na luzie. Same tytuły rozdziałów wiele mówią: Przypadkowe towarzystwo, rzeczownikowa brać, klika czasownika, niesłowne imiesłowy, reszta szajki, językowa atmosfera, własne zdanie. Pozycja (sic!) obowiązkowa dla każdego Grammar nazi oraz dla niesfornych uczniów, których ostrzeżenie Jerzego Bralczyka zachęci miast odstraszyć. Tych ostatnich ma szansę nie tylko rozbawić, ale i pocieszyć.

Za fasadą

Obraz
Czasem potrzebuję czegoś, co się łatwo czyta.  Żeby złapać oddech między bardziej wymagającymi lekturami. Albo i bez powodu. Bo tak. "Pod niemieckimi łóżkami. Zapiski polskiej sprzątaczki" Justyny Polanskiej doskonale tę funkcję spełnia. I mniejsza z tym, ile z tego dziełka to jej własne słowa, a ile ghost writera. Jedyne, co jest w tej opowieści nadmiarowe, to porady dotyczące sprzątania w samym środku. Spokojnie mogłaby je wyrzucić z książki bądź przenieść na koniec, jako dodatek dla ambitnych. Bo kto wie, może czytelnik też znajduje przyjemność w sprzątaniu? Przynajmniej efekty widać. Nie to, co w przypadku wielu tak zwanych bullshit jobs. 

Jestem dość

Obraz
Ciepła, słodko-gorzka, zabawna i zarazem poważna książka o emocjach. Niby o emocjach autorki, ale dziwnym trafem tak bardzo o mnie. Czy i o Tobie? Ja po lekturze książki zbieram szczękę z podłogi. Też tak chcę. Tak pisać, tak prosto, a jednocześnie po mojemu. Bo też jestem dość. Gdy piszę i gdy nie piszę. Gdy wrzaskiem jestem i gdy celebruję ciszę. Gdym niczym gołąb łagodna i gdym bardziej do małpy podobna.  A Ty? Jak jest Tobie, w każdej, odmiennej osobie?

Czarne łabędzie i Jaśniekoty

Obraz
Pół Linkendina mi tego "Czarnego łabędzia" polecało. Bo taki przełomowy, oryginalny i w ogóle. Udałam się zatem na łowy w bibliotece. Po kilku miesiącach udało się dorwać ptaszysko. Przeczytałam osiemdziesiąt stron, było nieźle, choć nie porywająco. Po czym mój wzrok przypadkowo spoczął na dziełku Magdaleny Gałęzi. No i kurde przepadłam. Nigdy nie zostanę prawdziwą intelektualistką 😥 Kociarze to jednak osobny gatunek człowieka 😉 A Wy czym się ostatnio zblamowaliście? Ciekawissima bardzo.