Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2023

Firefly Lane, czyli jak utarto mi nosa

Obraz
Pewnie nawet nie wzięłabym do ręki tej książki.  Z daleka widać, że to czytadło. I jeszcze ten tytuł, jakby się tłumaczce wysilić nie chciało. Ło matko. No, ale traf chciał, że trochę mnie w pracy nie było i koleżeństwo było tak stęsknione, że nie wytrzymało i mi tę książkę sprezentowało. W dodatku z autografami każdej zaangażowanej osoby. I z własnoręcznie wykonaną zakładką. Gustowną zakładką. Czy mogłam się oprzeć? Zerkałam na nią z ukosa, zerkałam groźnie, z obawą, że co to będzie. Co to będzie, gdy mi książka nie podejdzie? Co powiem tym ludziom kochanym?  Kilkadziesiąt stron później zorientowałam się, że czas leci i jest mi jakoś podejrzanie przyjemnie. Sto stron dalej utraciłam resztki władz umysłowych. Emocje niosły mnie het, daleko, do jakichś Stanów, do śmiałej Tully i nieśmiałej Kate. I kij z tym, że to wszystko banalne, że schemat powieści jak na dłoni widać. Kij z tym, że większości piosenek, których one słuchały, ja nie słuchałam. Że nigdy z żadną przyjaciółką tak zżyta ni

Mała Zagłada

Obraz
Już sam tytuł jest prowokujący. Bo albo mała, albo zagłada, prawda? A dalej jest coraz lepiej, literacko. I coraz gorzej, ludzko. Coraz bardziej nieludzko. Cudem ocalała mała dziewczynka z Soch. Nagle duża, bo bez rodziców, za to z dwojgiem młodszego rodzeństwa.  Przeskok do późniejszych czasów. Jej córka ma podobne sny, podobne lęki. Próbuje nauczyć się niemieckiego, ale nie może, choć tak bardzo się stara. W końcu, jako dorosła kobieta usiłuje przenicować to doświadczenie na drugą stronę. Dla matki, dla siebie. Dla swoich dzieci. O ile kiedykolwiek zechcą dowiedzieć się więcej. Zresztą nie ma co się im dziwić. Ileż można słuchać o traumie. Żyć trzeba. Niech choć one żyć potrafią. Tylko że "wojna nie umiera nigdy. Tylko zmienia mundury. Ma sesje wyjazdowe do innych krajów". Anna Janko "Mała Zagłada"

Płuczki, czyli o trudzie poznawania historii

Obraz
Nie sądziłam, że po szoku "Sąsiadów" Jana Tomasza Grossa coś jeszcze tak mocno mnie poruszy. Czytając o Zagładzie, człowiek po pewnym czasie obojętnieje. Przyjmuje to wszystko rozumem, nie emocją. Szuka przyczyn, zależności, dalekosiężnych skutków. Jedyne, co potem czuje, to żal. Żal po utraconych Żydach i ich kulturze. Stępiony ból, że jednak Polacy tak wspaniali nie byli, jak podawano na lekcjach historii. Że byli wśród nich szmalcownicy,  że wybawicieli takich jak Sendlerowa i jej pomocników było tak niewielu. Że większość chciała po prostu przeżyć. Że samo przeżycie wojny bywało wyczynem.  Aż przyszły "Płuczki" Pawła Piotra Reszki. Nudności, wstręt, przerażenie, potworny wprost żal. Nie miałam pojęcia, jak bardzo wojna i związane z nią strach i bieda demoralizuje ludzi. Całe społeczeństwa. Jak bardzo się to wszystko rozpada. Jak brak reakcji lub słaba reakcja władz powojennych staje się przyzwoleniem na robienie rzeczy głęboko niemoralnych. W tym przypadku na gr

Ból nasz powszechny

Obraz
Książka nie tylko o Białymstoku, lecz i o Podlasiu w ogóle. O regionie, w którym wymazana przeszłość powraca nieznośną czkawką. I nie ma co czuć moralnej wyższości, mieszkając w innej części kraju. To jest Polska. To Polacy powinni temat własnego rasizmu przepracować. Inaczej wiecznie będziemy zjadać własny ogon. 

Dla Gilanny

Ten gad Ten żul Złam go Na pół I kark Mu skręć Gdy ma już chęć Zatrzymać Cię Gdy jest nieźle Byś czuła wstyd Uciekła w mig Schowaj więc wikt Nie karm go już! Gdy jest tuż tuż Zatrzaśnij drzwi To on, nie Ty Szepcze Ci wciąż Jak jakiś wąż Żeś marna jest Taki ma gest Cieszy go to Jak nie wiem co Otrząśnij się By siłę mieć Odwagi ciut I pracy w bród I pójdziesz w tan I będziesz tam Gdzie chciałaś być Chce Ci się żyć! I krzyczeć w głos Wprowadzić cios Rozgnieść go w pył By marnym był By zniknął już Pokrył go kurz Zasypał gruz I szlus!

Sen o przyszłości

Dziecko, góra dziesięcioletnie, manipuluje pokrętłem na panelu sterowania. Po lewej  niebieski, po prawej żółty. Usłyszało od kogoś, że da się tym sterować klimatem. I że trzeba przyzwyczaić ludzi do upałów, bo one nadejdą. Będą coraz większe. Bawi się więc. Eksperymentuje. Ciut w lewo, ciut w prawo. Ludzie w tym czasie wysychają na wiór. Oddychając ciężko, uciekają do Oaz. Tylko tam da się przeżyć dłużej niż kwadrans.  Aż któregoś dnia do ich oazy dostaje się kobietą z dzieckiem. Okutana w zwoje tkaniny, z maską na twarzy. Dziecko tak samo. Co skrywają pod spodem?  Czego szuka? Schronienia? A może chce podłożyć bombę? Należy do Wykluczonych. Zbyt biednych, by móc oficjalnie skryć się w Oazie.  Dziecko nadal bawi się panelem sterowania. Podkręca w kierunku słońca. Samo nie odczuwa gorąca, choć siedzi na dachu budynku i nic go nie chroni. Daje Ludziom Oaz czas, by wymyślili rozwiązania. Bo już niedługo klimat zmieni się na dobre. Jeśli nic nie zrobią, wyginą. I żadna Oaza im nie pomoże.

Tram ou bicyclette

Je préfère pédaler au boulot Mais il pleut comme une vache qui pisse D'où le dilemme - apparence comme il faut Ou bien respecter l'honneur de cycliste ?