Posty

Wyświetlam posty z etykietą Rodzicielstwo

Matką być

Z przykrością stwierdzam, że straszna ze mnie jędza Bawić się z dziećmi nie umiem, sztywnam w emocji i rozumie Za zadaniami gonię Czas wspólny bez sensu trwonię Co więc musi się stać, by z zabawą być za pan brat? Czemuż nie umiem w role? Czemuż dorosłą być wolę? I co to w ogóle oznacza - dorosnąć? A przy tym nie zgnić Niech mi kto wytłumaczy, bo wiele przede mną jest pracy Czy zdążę nim one dorosną? Uciekną w dorosłość ich własną? Ratunku! W mej głowie jest ciasno! Czy mogą na mnie zaczekać? Emocji wezbrała tu rzeka I znów jestem nastolatką Doprawdy, niełatwo być matką!

Pisanie a życie

Obraz
Im bardziej zagłębiam się w prozę Kereta, tym bardziej wydaje mi się ona wyważona, a absurd naturalny. "Siedem dobrych lat" to taka kropka nad "i". Mniej w niej typowego Keretowego stylu, a znacznie więcej czułości dla bliskich i obcych, autoironii, a nawet nostalgii. Nie ma się co oszukiwać, założenie rodziny i spłodzenie dzieci wiele zmienia. Przytępia rysy, przesuwa skupienie na sobie na uwagę dla innych, zmienia wagę wielu spraw. Powoduje, że nawet obcy ludzie, tacy jak ja, widzą w pisarzu kogoś więcej niż tylko sprawnego obserwatora świata. I jakaś część jego uczuć do najbliższych udziela się również mnie, choć przecież nigdy ich nie spotkałam. A bardzo bym chciała. 

Oblicza rodziny

Obraz
Jak różna potrafi być rodzina, pokazują na przykład te dwie książki. Jej członkowie mogą mieć problemy, a mimo to wspierać siebie nawzajem. A przynajmniej wspierać dzieci. I to właśnie widać w "Tajemnicy wiklinowego koszyka" Markety Zinnerovej. Natomiast we "Wronach" Petry Dvorakovej widzimy rodzinę pozornie normalną, a faktycznie patologiczną. Przemoc psychiczna przechodzi w fizyczną, przy czym to ta psychiczna dominuje. I tak jak śledząc perypetie Klarki z "Tajemnic..." można się odprężyć, tak poznając Basię i jej otoczenie czujemy bezradność i rosnące napięcie. Napięcie, któremu nie będzie dane ujść bez konsekwencji. To nie bajka, niestety. Coś jeszcze, oprócz rodziny, łączy Klarkę i Basię. Nieświadomość rodziców. Jedni i drudzy są przekonani, że wszystko, co robią, robią dla dobra córki. A jednak ją odrzucają. Tylko że w przypadku Klarki, jest to lekkie i odwracalne, co zresztą dzieje się na końcu, gdy uświadamiają sobie swój błąd. W przypadku Basi jes

Matka Polka Walcząca

Obraz
Najpierw była "Cela" Anny Sobolewskiej. Spokojne spojrzenie matki na jej drogę do zaakceptowania dziecka z Downem. Braku wsparcia od personelu szpitalnego. Wysiłku i utraty złudzeń co do integracji córki z tzw. normalnymi dziećmi. Wreszcie satysfakcji, że dała radę jako matka, że mąż i starsza córka zaangażowali się na równi z nią. I radości, że Cela osiągnęła tak wiele, nie tracąc przy tym pogody ducha. Dziś jest dorosła. Potem były "Łebki od Szpilki" Agnieszki Szpili. Ostra jazda po bandzie - krew, pot i śmiech. Jej walka nie tylko o rozwój dzieci, poprawną diagnozę, ale też walka o samą siebie, o prawo do normalnego życia. Walka ostatecznie wygrana, co autorka zawdzięcza głównie swojemu samozaparciu i szalonemu poczuciu humoru, który w najtrudniejszych momentów ratowało ją od rozpaczy. A może nie ratowało, może po prostu było obok niej? Ostatnio zaś trafiłam na "Żeby umarło przede mną" Jacka Hołuba. Tekst ścina z nóg. Matki nie użalają się nad sobą, doc

Dawne czasy

Obraz
Zastanawialiście się kiedyś, jak naprawdę wyglądało życie w dawnych czasach? Albo choć sto lat temu? W sukurs przychodzą nam czasem książki i to niekoniecznie te historyczne. Na przykład poznając przygody Mary Poppins, dziwiło mnie, że pani Banks głównie zarządzała służbą i wydawała przyjęcia lub na nie chodziła. Dziećmi zajmowała się głównie wtedy, gdy Mary miała wychodne. Czyli raz w tygodniu przez prawie cały dzień. Podobnie pani Darling z "Piotrusia Pana". Choć trzeba jej przyznać, że opowiadała swemu potomstwu piękne bajki na dobranoc, co zresztą ściągnęło na nią kłopoty (w osobie rzeczonego Piotrusia). Chyba lubiła to robić. Za to pan Darling wiecznie chodził zestresowany, co też ludzie o nich powiedzą. Ich nianią był bowiem pies o imieniu Nana. I tak razu pewnego trafiłam na książkę Alison Maloney. Moja wewnętrzna ciotka Klotka spadła z kanapy. Obtłukłwszy sobie tyłek, wdrapała się na nią ponownie, poprawiła sobie binokle i zanurzyła w lekturze. A potem było tylko słyc

Nauka czytania

Obraz
Wiem, że to strasznie naiwne pytania, ale co mi tam. Dla mnie są ważne. Z jakiej książki, komiksu czy gazety nauczyliście się czytać? Polubiliście to od razu, a może zajęło to Wam trochę czasu? Może było coś, co zmieniło Wasz związek z książkami? A jak było z Waszymi dziećmi, jeśli je macie? Pytam dlatego, że choć dla mnie czytanie było naturalne jak oddychanie, to dla mojej córki okazało się sporym wyzwaniem. Uwielbiała słuchać, jak jej czytamy. W szkole jednak okazało się, że uczeń musi nadążać ze wszystkim w równym tempie. Niby ma trzy lata, by opanować czytanie, pisanie i liczenie, ale faktycznie to wymagania są jak w pruskim wojsku. Dziś Pierworodna jest w szóstej klasie, czyta biegle, jednak wyłącznie użytkowo. Książki są dla ramoli, komiksy czasem ok, liczy się głównie internet. Według jej polonistki tylko kilkoro uczniów z jej klasy czyta dla przyjemności. Podobno w starszych klasach proporcje nieco się zmieniają. Patrzę na Drugorodnego i zastanawiam się jak z nim będzie. Nie j