Chustka
Drugie podejście do książki. Przy pierwszym wytrzymałam jakiś kwadrans. Bo strach, bo ból. Teraz, ładnych kilka lat później, było inaczej. Jaka to była niesamowita dziewczyna, ta Joanna! Jak celnie umiała opisać emocje własne i cudze. Jak walczyła, wszelkimi środkami, lecz nigdy na oślep. Jak cięte poczucie humoru miała, jak się nad sobą nie roztkliwiała. I choć wiadomo było od początku prawie, jak to się skończy, człowiek nadal liczył na cud. Choć z drugiej strony, te dwa lata mogłyby się nie wydarzyć, gdyby nie jej wola walki i rozsądek. Gdyby nie bezgranicznie oddanie jej rodziny. Samotnie nie miałaby szans żyć tak długo. Tylko kurde, nie wiem jak jest jej małemu synkowi. Nie mógł zostać z Niemężem (potem już mężem), bo miał ojca. Ojca, od którego Joanna odeszła, gdy chłopiec miał niecałe dwa lata. Czytam relacje i mam mętlik w głowie. Dla jednych ojciec Giancarla to przemocowiec, dla innych normalny człowiek. Dla jednych Niemąż to gwałciciel i oszust, który ożenił się z ...