Mania dziergania

Ociepleniu klimatu wbrew 
Wzięłam me druty 
I marszcząc brew
Czapencję grubą wydziergałam*
Czasu bez mała, historia cała
Do myślenia się sprowadziła
Tak oto zdanie zmieniałam co chwila
Tu ściągacz, tam francuz, ówdzie i dżersej
I miej tu konsekwencję, kobieto, zdecydować się chciej
Gdy kolor tak piękny, że kończyć się nie chce
Odcienie on zmienia jak refren w piosence
Aż nagle kończyć musisz, skończył się motek
Żal ściska, lecz cóż, taki to już splotek
Że nim się nacieszysz zabawą przemiłą
Będzie już po niej - co było, to było
Zostanie po nim jedynie wspomnienie
Klapnięta fryzura i znaki na niebie
Że wpadłaś, że musisz 
Znów w przędzy podłubać
Afera to gruba
To nałóg już, demon jakiś opętał cię niecny
Zaświadczyć o tym może Mąż ciut nieobecny
Gdy on się w tabletu czeluście zapada
Ty gadasz z tą włóczką, by kształt znów jej nadać
Tak właśnie się kończy twórczy twój szał
Przydatny lub nie, jak zwał go, tak zwał😜


*Bo szal już miałam, w ciąży drugiej dziergałam. Ciąża to czas przyjemny szalenie, gdy od środka słychać coś jakby dudnienie. I nie jest to bynajmniej odgłos głodowy, to znak ci daje potomek twój nowy😄

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest