Posty

Wyświetlam posty z etykietą Fantasy

Wiedźmikołaj

Obraz
Jeśli ktokolwiek po przeczytaniu tej książki nie stał się fanem Śmierci, a właściwie ŚMIERCI, to będę bardziej niż zaskoczona. To nie niezdrowa fascynacja. To bałwochwalstwo. Choć nie powiem, Śmierć Szczurów, Kruk i bóg kaca (o, bóg) też dają radę. No i Susan. Z tym, że akurat ona wydaje mi się siostrą Tiffany Obolałej. Starszą od niej i trochę, hm, sztywną. Jest też i wierny Pimpuś, cynik Albert, prostoduszny Banjo, dwoje bardzo trzeźwo myślących dzieci (niech Bóg ma w opiece ich przyszłych nauczycieli w szkole), Gildia Skrytobójców czy Gildia Żebraków. No i wróżki. Niekoniecznie takie, jakimi je sobie wyobrażacie.  Cała ta ekipa powoduje, że kończąc książkę, odniosłam wrażenie, że dopiero co zsiadłam z karuzeli. I że jest dziwnie pusto i cicho. Info dla osób niewidomych: okładka zapowiada zarówno treść, jak i styl. Zimową nocą na saniach ciągniętych przez trzy wieprzki (tak, to nie pomyłka, wieprzki) pędzi Wiedźmikołaj (albo ktoś do niego podobny, jeśli tylko nosić minus pięć dio...

Pasterska korona

Obraz
Wydaje się być jedynie szkicem, a nie pełnoprawną częścią cyklu o Tiffany. Ramą, którą Terry zdążył postawić, wypełnić kluczowymi wątkami. Lecz już nie osnuć niedopowiedzeniami, rozrzucić iskierki humoru, dodać grozy i prozy życia. Widać, że chciał zostawić nam ostatnie słowo. I choć jest to opowieść zaledwie poprawna, to przecież jest darem. Darem, którego mogłoby nie być.  Info dla osób niewidomych: na okładce Tiffany Obolała stoi w zielonej sukience, czarnej pelerynie i takimż spiczastym kapeluszu, wokół którego latają pszczoły. Rozkłada ręce na boki. U jej boku stoi biała kotka Ty i gromada Nac Mac Feeglów. W tle widzimy pastwiska, domy i góry Kredy. 

W północ się odzieję

Obraz
Kiedy dorosnę, zostanę czarownicą. Wiedźmą tych wzgórz. To znaczy, ee, wiedźmą tych... bloków? Czy w północ się odzieję? Nie mam pojęcia. Póki co, w co popadnie. Dżinsy. Kieckę z targu. Solidne buty. Spiczasty kapelusz niepotrzebny. Czy złoty zając na rzemyku. Wystarczy GPS na palcu. Wystarczy mózg jak w garncu. I uśmiech w tańcu. Info dla osób niewidomych: na okładce jest Tiffany Obolała w prostej zielonej sukience, czarnym spiczastym kapeluszu i czarnych glanach. W prawej ręce trzyma rozżarzony do czerwoności metalowy pręt, lewą kontroluje ogień. Przed nią stoi gromadka Nac Mac Feeglów w szyku bojowym.  Na jej ramieniu rękę kładzie dużo starsza od niej czarownica. Włosy ma siwe, kapelusz tak samo spiczasty, ale suknię czarną, nakrytą czarną chustą i spiętą broszką w kształcie zająca w skoku. W drugiej ręce trzyma laskę pasterską. Co ciekawe, spod jej sukni wystaje rąbek zielonego materiału. Obok czarownic, tyłem do nas, siedzi zając i tylko głowę odwraca w naszą stronę. Wokół wsz...

Zimistrz

Po królowej elfów i ulniku przyszła kolej i na zimistrza. Tiffany Obolała nie ma czasu, by się nudzić. Wiecznie na służbie potrzebujących, teraz ma jeszcze na karku zakochanego ducha zimy. Który dwoi się i troi, by jej zaimponować. A że nigdy człowiekiem nie był, skutki bywają opłakane. Choć nie powiem, bywa też, hm, romantycznie. W to wszystko wplątany jest i Roland, syn barona, który beztrosko donosi jej o innej. I niezawodni Nac Mac Feegle. Oraz inne czarownice, z babcią Weatherwax na czele. Spojler jakich mało, prawda? A z drugiej strony chyba każdy, kto Pratchetta czytał, wie doskonale, że streścić fragment fabuły to jak nic nie powiedzieć. Pod nią bowiem zawsze skrzy się humor i mądrość życiowa. I cała masa współczucia dla ludzi, jacy by nie byli. Info dla osób niewidomych: okładka jest białoszara. Ze śniegu wystaje trzech wolnych ciut ludzi, błękitno skórych i rudowłosych. Każdy dzierży miecz, jeden ma nawet czaszkę jakiegoś zwierzęcia na głowie. Dwóch ma miny srogie, a jeden gł...