Oni pisali
Pisali książki ode mnie młodsi Pisząc poważnie, plotąc trzy po trzy Pisali oni, pisały one Puchły z wysiłku, całkiem czerwone Lecz tego wysiłku nie widać w ogóle Książki na półkach tulą się czule I z niemym na mnie patrzą wyrzutem Jakie powody masz ty ku tem By koleżanki nam nie wytworzyć? Czyż nie pozwolić swym myślom ożyć Nie jest to czasem zbrodnią straszliwą? Patrzą wciąż na mnie i patrzą krzywo Szeleszcząc z uporem kartkami swemi Bym napisała COŚ nie z tej ziemi Na co odpowiedź mam znakomitą Talent się poszedł paść na pszenżyto! Nie wrócił jeszcze, choć przeszły deszcze Choć przeszły duże, wielkie kałuże Po sobie pozostawiając Talent był to nie byle jaki Lecz rozdziobały go głodne ptaki Świergolą teraz jak poparzone Wyśpiewując trele natchnione Kręcąc ogonem i strosząc piórka A ja tymczasem dam sobie nurka W kolejną knigę, tak znakomitą Że po lekturze zostanie łyko Reszta pożarta zaś jednym chapsem Czytanie dla mnie jest jakby sznapsem To jest treść główna żywota mego Talent ...