Allerød

Miało być śmiesznie do rozpuku i zagadkowo. Było śmiesznie trochę i bardzo męcząco. Wytrwałam tylko przez nawyk doczytywania do końca. I przez pana Muldgaarda. Za tę postać gnę się w ukłonach wobec Autorki, która być może właśnie na mnie z zaświatów wygląda. O ile akurat nie pisze nowej komedii kryminalnej. Bez niej w niebie musi być okropnie nudno. Nikt nie pali i nie pije, nie drze sobie rajstop przy przełażeniu przez okno, nie wpada we własne pułapki, nie obgaduje nikogo i nie łże na zawołanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest