Posty

Aveu

Obraz
Anna Gavalda l'a fait encore une fois. Elle n'a pas inventé des personnages, elle nous les a tout simplement montré. Des gens si différents les uns des autres et si pareils que possible. Seuls, désespérés, à bord de se tuer ou... disparaître. Qui veulent être heureux, qui s'efforcent et qui ne savent pas comment faire. On les observe de tout près, quand ils crient, quand ils pleurent, quand ils s'oublient et quand ils découvrent les autres. Les autres gens, ni plus ni moins perdus qu'eux-mêmes. Leurs bouées de sauvetage.  Après "Ensemble, c'est tout" la lecture en français est devenue spéciale pour moi. J'ai découvert que "quelqu'un m'attend quelque part". Que connaître Gavalda est comme une "échappée belle" et qu'avoir ses "35 kilos d'espoir" n'a rien honteux en soi-même. Au contraire, "fendre l'armure" est un geste brave et profondément humain. Merci, Anna. Merci pour chaque votre mo

Techno

Obraz
Czasem lubię wiedzieć, na czym stoję. Poznać fakty, zrozumieć przyczyny, wysnuć jakieś wnioski. Zadziwić się tym, co już jako ludzie potrafimy. I właśnie taka jest książka Łukasza Lamży. Rzetelnie i jasno opisuje już istniejące technologie, pokazuje tropy ich rozwoju w najbliższym czasie, bez odlatywania w piękne, aczkolwiek mało realne wizje. Nie trzeba być geekiem, by zrozumieć to wszystko. I coś, co bardzo lubię. Autor nie infantylizuje czytelnika.  Z kolei powieść Ishiguro to połączenie współczesnych nam problemów (alienacja młodzieży, rozpad związków, zmagania samotnej, pracującej matki, rolę rodziców po rozwodzie) z technologią, która jeszcze długo nie będzie dostępna. Jest coś pociągającego w wizji androidki, której empatia, jakże inna niż ludzka, bywa większa od wszystkich ludzi wokół. I smutnego w tym, jaką płaci za to cenę. Choć z drugiej strony czym jest spokojna, przewidywalna egzystencja w porównaniu z jej przeżyciami?

Słowem omamiona

Mój słuch muzyczny Nie jest zbyt wielki w sensie klasycznym Coś tam zanucę, czymś się pobawię Słowem omamię, gdyż śnię na jawie Słowom się ponieść dam nieopatrznym Z kryzysem mierzyć się muszę znacznym Lecz czym są słowa, jeśli nie wiatrem Po cóż się nimi zajmować zatem Po cóż swój język strzępić na próżno Gdy nikt nie słucha, mówić jest trudno Gdy nikt nie słucha takiej gaduły I nie obdarza słowem jej czułym Nawet gadułę da się tym złamać Zmilczy ona, choć cierpi, psia mać!

27 śmierci

Obraz
  To jedna z tych książek, o których trudno powiedzieć coś odkrywczego. Trudno wypuścić ją z ręki, a jeszcze trudniej z umysłu. Po wszystkim człowiek rozumie, a jednocześnie nadal pojąć nie może. Bezsilność, żal, wściekłość, rezygnacja. Nie wiem co jeszcze.  Ale i tak warto było się z tym zmierzyć. Dla ofiar. Dla tej nikłej nadziei, że to się już nie powtórzy. Nigdy i nigdzie. Joanna Gierak - Onoszko, " 27 śmierci Toby'ego Obeda", Wydawnictwo Dowody na Istnienie

Medycyna

Obraz
Może się ktoś nie interesować medycyną, a medycyna się kimś i tak zainteresuje. Na pierwszy ogień poszły książki Jürgena Thorwalda. Opisuje on pionierskie czasy ginekologii czy chirurgii w taki sposób, że z suchych faktów zmieniają się w barwną opowieść o nadziei, rozpaczy, ambicji, rywalizacji i zapomnieniu. Uprzedzam lojalnie, to nie są historie dla ludzi o słabych nerwach.  Z kolei Julia Enders oraz Allanna Collen zapraszają nas do poznania mrocznych zakątków naszych trzewi. U Julii zabawnie, u Allanny zadziwiająco. I jakoś człowiek z większym szacunkiem patrzy na swój mikrobiom. Czyli 90% samego siebie.  Z kolei Bee Wilson bada przemiany w tym, co wrzucamy na ruszt, od czasów myśliwych i zbieraczy, przez wynalezienie rolnictwa, wzrost obfitości pożywienia aż po fazę czwartą, gdy częściej chorujemy z powodu nadmiaru jedzenia, a nie jego braku. Doceniam to, że nie promuje jedynie słusznej diety, po prostu daje materiał do przemyśleń.

Wesołego jajka

Wesołego jajka I chociaż czasem w duszy coś załka I chociaż w tyłek ciągle coś drapie Jak ścierny papier To ja Wam życzę wszem i wobec Byście bez spiny życzyli sobie Jajka wesołego

Narzecza obce

Obraz
Dawno, dawno temu, gdy języki obce znałam tylko z podręczników, wierzyłam święcie, że władający nimi nativi są jak bogowie. Nigdy nie robią błędów, ich mowa to czysta poezja i oczywiście nigdy nie przeklinają ani nie chodzą na skróty. Cóż 🤷 Potem przyszła era pracy z podminowanymi członkami ADAC, którzy w Polsce padali ofiarą pecha lub własnej naiwności. Jakich zacnych wyrażeń się wtedy nauczyłam, ileż w tym było emocji😄 Potem była jeszcze tona faktur w tym teutońskim narzeczu i przestawienie się na faktury miłośników żab (ach, ta wroga, angielska propaganda). I spore szoki kulturowe w obu krajach. Ale do brzegu. Oprócz podróży i pracy, lubię podeprzeć się książkami dla autochtonów. Również tymi o zawirowaniach wynikających z tego, że język to żywa tkanka. Proporcje na zdjęciu są nieprzypadkowe. W niemieckim czuję się bardziej selbstbewußt, we francuskim raczej pas trop. Kwestia stażu.  Do tej fotografii dodałabym jeszcze jedną pozycję - "La grammaire française et impertinente&q