Świat widziany przez kota

ma pewne punkty styczne ze światem ludzkim. To w końcu ssaki jak my, w dodatku często z nami żyjące. Wypadałoby jednak nie poddawać go nadinterpretacji. Uszanować odmienność, ciesząc się jednocześnie podobieństwami.

Tak właśnie jest w książce "Riko i my". Autor to skromny obserwator, opisujący tytułowego kocura, jego wybrankę - Szarosrebrną oraz ich kocięta. Współczucie i opiekę jednych ludzi, ale też bezmyślność, a nawet okrucieństwo drugich. Podczas lektury wyraźnie czuje się, że ta historia jest prawdziwa. Że jeśli cokolwiek zostało podkoloryzowane, to minimalnie. 

W "Alfim" mamy za to historyjkę jak u Holly Webb. Niby dla dorosłych (objętość książki), ale faktycznie jest to bajka. Bajka bez baśniowego rozmachu. Kot nie jest w niej kotem. To człowiek za niego przebrany. Sympatyczny skądinąd, lecz zbyt ludzki. Co nie zmienia faktu, że opowieść płynie wartko, zmierzając do finału rodem z telenoweli. Wszyscy padają sobie w objęcia, polewając się różowym lukrem. Problemy takie jak depresja poporodowa, dyskryminacja imigrantów, kompleks niższości, kompleks macho, opakowane w zgrabne paczuszki, grzecznie sterczą w kącie. Barbieland po kociemu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest