Zapiski syna tego kraju

Błyskotliwy i erudycyjny tekst, który łatwo się czyta. Widać w nim dystans do świata, staranie o sprawiedliwe oddanie postaw i zdarzeń, wreszcie duże poczucie humoru. 

Jednak nie to zapamiętam najbardziej. Najmocniej uderzają te fragmenty, w których Baldwin swój dystans stracił. Gdy opisuje dzień, w którym zmarł jego ojciec, kilka godzin później urodziło się jego najmłodsze dziecko (i siostra Baldwina), a sam James skończył właśnie dziewiętnaście lat. I zaczęły się krwawe zamieszki, najpierw w Detroit, a potem w jego rodzinnym Harlemie. 

Opisuje też swoje pobyty w szwajcarskiej wiosce, w której nigdy człowieka o jego kolorze skóry nie widziano, został więc żywą osobliwością. I choć wiedział, że w reakcjach mieszkańców nie ma złośliwości, to musiał wkładać wiele wysiłku, by nie reagować nerwowo na kolejne dziecko wołające "Neger! Neger!".

Najgorzej chyba było we francuskim więzieniu. Trafił tam jako podejrzany o kradzież... hotelowego prześcieradła i spędził osiem dni. Osiem dni niepewności, rozpaczy i szaleństwa. Pomógł mu człowiek, który wychodził z więzienia, kontaktując się ze znajomym Baldwina. Dzięki temu zarzut został oddalony, lecz, co znamienne, również wyśmiany. Bo ci, którzy  nigdy o wykluczenie się nawet nie otarli, mogą dowcipkować. Są bezpieczni. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest