Jeżycjada

Kto czytał "Jeżycjadę", ten wie. Musierowicz jest bardzo rodzinna, rodzin innych niż tych dziećmi nie uznaje. Najbardziej zaś kocha rodziny wielopokoleniowe, stojące za sobą murem. Wysoko ceni wykształcenie wyższe, zwłaszcza polonistyczne i klasyczne. Tom bez cytatów łacińskich byłby niepełny. Jak również bez zabawnych dialogów, a od czasu "Kalamburki" nostalgicznych przemyśleń nestorów rodu Borejków. Akcja z reguły jest stosunkowo przewidywalna, choć zdarzają się tomy bardziej dramatyczne w wymowie. Na przykład "Nutria i Nerwus" czy "Sprężyna". 

Prym wiedzie płeć żeńska. To ona jest tu najważniejsza, najbardziej wyrazista i różnorodna. Mężczyźni są albo oderwanymi od rzeczywistości intelektualistami jak Ignacy Borejko, wylewnymi ekscentrykami jak Bernard Żeromski czy  chodzącymi ideałami jak Marek Pałys czy Adam Fidelis. Względnie nieczułymi draniami jak Janusz Pyziak. Choć nad nim autorka ostatnio się odrobinę pochyliła, zyskał jakieś cechy ludzkie.

Szczęśliwie są jeszcze dzieci płci obojga. One bywają równie charakterystyczne co kobiety. Takiego iskrzenia jak między Józinkiem a Ignasiem i to przez wiele tomów, nie uświadczymy nigdzie indziej w "Jeżycjadzie". Reszta dzieci robi za barwne tło dla dorastających panienek. I to dla tych ostatnich seria ta była zawsze przeznaczona. Pytanie tylko, czy współczesne nastolatki w ogóle po nią sięgają? Czy w ogóle do nich przemawia? A może autorka płynie jedynie na fali nostalgii tych, które okres adolescencji dawno mają już za sobą? Ktoś coś wie?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest