Ta sama książka

Zdarzyło się już Wam, że czytając tę samą książkę, ale w innym języku niż pierwotnie, inaczej ją odebraliście?

Właśnie coś takiego przytrafiła mi się z książką Stephena Clarke'a. Czytając wersję oryginalną śmiałam się do rozpuku, zdając sobie jednak sprawę, że to karykatura Francuzów (i przy okazji Anglików).

W tłumaczeniu na francuski miałam momenty, w których rósł we mnie foch, jakbym straciła dystans. Zastanawiam się teraz czy to nie kwestia języka. Tak jakby czytanie w danym języku automatycznie powodowało utożsamienie się z narodem, który ten język stworzył.

Ale może to błędny trop. Może chodzi wyłącznie o efekt świeżości.

Jak sądzicie? I jakie są Wasze doświadczenia w tej materii?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest