Nils Paluszek
Spodziewałam się jednej długiej historii, a dostałam zbiór opowiadań. Opowiadań osnutych wokół fantazji i potrzeb dzieci. Fantazję te materializują się w postaci małych ludzików, zabierających dzieci do światów napowietrznych, podziemnych czy też w postaci idealnego rodzeństwa, dzieci z sąsiedztwa, a nawet królewny, która nie ma pojęcia jak się bawić.
I choć to "tylko" fantazje, to dziecięce emocje są jak najbardziej prawdziwe. Wybrzmiewają dzięki prostemu językowi Astrid Lindgren i delikatnej kresce Ilon Wikland.
Info dla osób niewidomych: okładka jest ciemnoniebieska. Na tym tle widnieje Bertil, leżący na swoim łóżku z głową w dół. Wpatruje się on bowiem w Nilsa, który jest wielkości figurki do zabawy. Wikland jak zwykle zadbała o wszystkie szczegóły, wiec zarówno postacie, jak ich otoczenie wyglądają bardzo prawdziwie. Bertil ma włosy w nieładzie, macha nogami, a jego buty leżą przewrócone na podłodze, tuż obok książeczki z obrazkami, ogryzka od jabłka i rysunku słońca. Leży na patchworkowej kołdrze, obok brunatnego misia w zielonych ogrodniczkach. Nawet Nils narysowany jest dokładnie, w czapce z pomponem, kraciastej koszulce, niebieskich spodenkach z kieszeniami i żółtych chodakach.
Wracam do tej książki i myślę jak bardzo jest daleka od tego, z czym obcują dzisiaj dzieci. Nils Paluszek zbudowany jest w pełni na wyobraźni i na konieczności jej użycia. Jakże inne jest to od tego, co ma miejsce przy oglądaniu automatycznie kilkusekundowych filmików/ shorts/ etc. Bardzo to smutne.
OdpowiedzUsuńNa szczęście nadal wielu rodziców czyta swoim dzieciom, nie wybiera im książek na chybił trafił, a część zabiera je również do kina, teatru czy na wycieczki. A to wszystko pobudza wyobraźnię.
Usuń