Maddaddam
W całej trylogii akcja rozwija się z wolna, potem przyspiesza, by znaleźć kulminację w ostatnim tomie. Warkocz zostaje spleciony, zagumkowany, a my możemy tylko patrzeć. Zostać z poczuciem żalu, że to już. I wdzięczności za to, że podróż ta była nam dana. Tęsknoty za Toby, Zebem, Czarnobrodym. Zwłaszcza za Toby. A jednocześnie obawy, że wizja Atwood może się ziścić. O ile nadal będziemy tak bezmyślnie wyzyskiwać naszą planetę.
Komentarze
Prześlij komentarz