Żaden koniec
Papużanka twierdzi, że nie interesuje jej akcja, a sam język. I to widać w jej książkach dobitnie. Tę wsobność, skupienie, obserwację, poczucie humoru. Precyzję opisu. Wrażenie niezwykłości jej spojrzenia. A zarazem dziwnie znajome schematy, jakby podglądała akurat twoją rodzinę. Albo sąsiadów. Skubana czai się za każdym krzakiem. Bez wrogich zamiarów. Po prostu stoi i się gapi. I jak tu jej nie czytać? Info dla osób niewidomych: okładka to zdjęcie w sepii trzech kobiet. Jednej starszej, siedzącej na drewnianym krześle, ubranej w jasną koszulę z długimi rękawami, krawat i ciemną, długą spódnicę. Z każdego jej boku stoi młoda kobieta ubrana w jasną sukienkę trzy czwarte, czarne rajstopy i buty. Twarzy nie widać, ponieważ zasłaniają je haftowane mlecze u młodych kobiet, a u starszej kobiety haftowany dmuchawiec. Sukienki młodych kobiet pokryte są haftowanymi zielonymi listkami. Wszystkie kobiety trzymają wspólnie kilka nici zielonej muliny. Spódnicę starszej pokrywają wyhaftowane ja...
A to już mówiłam, że świetne, istota rzeczy ujęta w niewielu słowach (nie każdy to potrafi). Przy okazji, "Pantofelek" Bursy to był pierwszy wiersz, który naprawdę chciałam zapamiętać. :) I przy okazji, czy znasz wiersze Bursy w wykonaniu Fonetyki? Jeżeli nie, to bardzo, bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńHa, dwa źródła inspiracji wywołały takie, a nie inne skojarzenia. "Pantofelek" to był dla mnie szok, że w ogóle można tak pisać. Drugi to np. "Miedza" Muszyńskiego.
OdpowiedzUsuńNie znam "Fonetyki", ale poszukam. Dziękuję Ci bardzo:))