Czarne łabędzie i Jaśniekoty
Pół Linkendina mi tego "Czarnego łabędzia" polecało. Bo taki przełomowy, oryginalny i w ogóle. Udałam się zatem na łowy w bibliotece. Po kilku miesiącach udało się dorwać ptaszysko. Przeczytałam osiemdziesiąt stron, było nieźle, choć nie porywająco. Po czym mój wzrok przypadkowo spoczął na dziełku Magdaleny Gałęzi. No i kurde przepadłam. Nigdy nie zostanę prawdziwą intelektualistką 😥 Kociarze to jednak osobny gatunek człowieka 😉 A Wy czym się ostatnio zblamowaliście? Ciekawissima bardzo.
A to już mówiłam, że świetne, istota rzeczy ujęta w niewielu słowach (nie każdy to potrafi). Przy okazji, "Pantofelek" Bursy to był pierwszy wiersz, który naprawdę chciałam zapamiętać. :) I przy okazji, czy znasz wiersze Bursy w wykonaniu Fonetyki? Jeżeli nie, to bardzo, bardzo polecam.
OdpowiedzUsuńHa, dwa źródła inspiracji wywołały takie, a nie inne skojarzenia. "Pantofelek" to był dla mnie szok, że w ogóle można tak pisać. Drugi to np. "Miedza" Muszyńskiego.
OdpowiedzUsuńNie znam "Fonetyki", ale poszukam. Dziękuję Ci bardzo:))