Sztokholm, czyli spokój bez nudy

Fajnie dla odmiany wybrać się do miasta, w którym jest mniej ludzi, mniej pośpiechu, mniej szaleństwa innych europejskich stolic (z wyjątkiem Amsterdamu, bo to osobna bajka). Jeszcze fajniej przed i w trakcie takiej podróży relację osoby miejscowej, a zarazem niemiejscowej poczytać. Bo taką właśnie osobą jest Katarzyna Tubylewicz, emigrantka od lat dwudziestu. Widzi Sztokholm zarówno z zewnątrz, jak i od środka. I jest to spojrzenie krytyczne, choć mocno sympatią przesycone. Dobrze się to czyta. Dodałabym jednak indeks osób i miejsc, byłoby łatwiej wyłapać te, na których nam najbardziej zależy.

Dla dzieci nie ma tam za wiele, o czym autorka, jako matka dorosłego syna, lojalnie uprzedza. Ale nawet te tropy, które podała, były świetne (Junibacken i Kulturhuset). Sama dodałabym jeszcze plac zabaw Brygartäppan. Aż chciałoby się je jakimś magicznym sposobem do Polski zabrać. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czarne łabędzie i Jaśniekoty

Co robić?

Świat, jakim jest