Firefly Lane, czyli jak utarto mi nosa

Pewnie nawet nie wzięłabym do ręki tej książki.  Z daleka widać, że to czytadło. I jeszcze ten tytuł, jakby się tłumaczce wysilić nie chciało. Ło matko. No, ale traf chciał, że trochę mnie w pracy nie było i koleżeństwo było tak stęsknione, że nie wytrzymało i mi tę książkę sprezentowało. W dodatku z autografami każdej zaangażowanej osoby. I z własnoręcznie wykonaną zakładką. Gustowną zakładką.

Czy mogłam się oprzeć? Zerkałam na nią z ukosa, zerkałam groźnie, z obawą, że co to będzie. Co to będzie, gdy mi książka nie podejdzie? Co powiem tym ludziom kochanym? 

Kilkadziesiąt stron później zorientowałam się, że czas leci i jest mi jakoś podejrzanie przyjemnie. Sto stron dalej utraciłam resztki władz umysłowych. Emocje niosły mnie het, daleko, do jakichś Stanów, do śmiałej Tully i nieśmiałej Kate. I kij z tym, że to wszystko banalne, że schemat powieści jak na dłoni widać. Kij z tym, że większości piosenek, których one słuchały, ja nie słuchałam. Że nigdy z żadną przyjaciółką tak zżyta nie byłam. 

Dialogi. Zachowania. Dynamika emocji. Upływ czasu. To wszystko było prawdziwe. Uśmiechałam się, wkurzałam, ryczałam jak bóbr. Znajdowałam cząstkę siebie w każdej z nich, a jednocześnie nie byłam żadną z nich. I jakoś mi to nie przeszkadzało.

Niezła nauczka, co? Nie oceniaj książki po okładce? A może inaczej - oceniaj, jeśli masz taką potrzebę. Ale daj szansę. Kto wie, z czym zostaniesz na końcu. 

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda. Ostatnio czytałem książkę, której pierwsza połowa wyjątkowo mnie zmęczyła i chyba trochę zawiodła, nie tyle fabułą co stylem pisania i obietnicą, którą widziałem w okładce. Przebrnąłem jednak do ostatniej strony i nie żałuję. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest