Keret vs Twardoch
Czyli opowiadania kontra felietony. Fantazja i humor kontra autobiografia rozbita na krótsze fragmenty.
Nie miałam jakichś szczególnych powodów, by preferować któregoś z autorów. Kereta dopiero poznaję, Twardocha pierwszy raz czytam. Obaj mają coś do powiedzenia.
Z tym, że Keret rzadko mówi o sobie, a jeśli już, to nie wprost. Bawi się w przebieranki, podpatruje bliźnich. Czasem ich wyśmiewa, a częściej współczuje. Choć nigdy się nad nimi nie użala.
Za to Twardoch... No, niestety, czasem jego ego odpycha mnie na kilometr. Za to, gdy opowiada o kimś innym, zwłaszcza o swoich przodkach czy zupełnie obcych ludziach, wychodzi mu to nie najgorzej. Może powinnam rzucić w kąt te jego wynurzenia i za jego powieści chwycić? Warto czy nie?
Komentarze
Prześlij komentarz