Będzie kwas

Wiem, że jak nic nie napiszę, to będzie kwas. A bardzo nie lubię psuć ludziom zabawy.

Tylko, że ja za spokojna jestem. Mnie przygody omijają z daleka. Nawet na takim Krymie jedyne, co mnie spotkało, to uciekające marszrutki. Zanim zdążyłam przeczytać napis dokąd taka jedzie (ściąga z alfabetem zawsze przy sobie), widziałam już tylne tablice rejestracyjne. Gdyby nie mój świeżo poślubiony mąż, nie zajechalibyśmy dalej niż do Bakczysaraju. Swoją drogą jest tam takie zatrzęsienie kotów, że właściwie moglibyśmy się tam osiedlić. Do tego czeburieki z czarnuszką jako chleb nasz powszedni. I gdy jest ciemno, to tak, że własnej ręki nie znajdziesz. Żyć, nie umierać.

W Sudaku wyszedł na jaw mój analfabetyzm cyryliczny (Cygak? pomyliliśmy miasto czy jak?), natomiast w Eupatorii babuszki już tak o nas nie walczyły. Z negocjacji noclegu w hrywnach przeszły na dolary. Pierwszy raz poczuliśmy się biedotą. Ostatecznie pani z agencji pośrednictwa wynajęła nam pokój we własnym domu.

O luksusie! Tam był prawdziwy prysznic w pokoju i telewizor. Z tego zdziwienia aż go włączyliśmy, a tam co? Jakiś przystojny Hindus szarpie prześliczną Hinduskę, rodzina ich przygląda się temu z przerażeniem (zbliżenie). Ona się miota, on ją ciągnie, ale nie całkiem z przekonaniem. Ona zaplątuje się w firankę i...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest