Był sobie język polski

Był sobie język polski. Nadal jest, a przez to, że nie skamieniał jak łacina, wiele słów zmieniło znaczenie lub zostało zastąpionych przez nowe. Widzieliście na przykład, że chłodnik to nie tylko zupa, ale również zacienione miejsce w ogrodzie? A chłodnica to aleja drzew, chroniących przed upałem? Zaprawdę powiadam Wam, że rację ma Joanna Tkacz czcząc książki, czyli je czytając po prostu (zdjęcie z tym słowem wrzucam do komentarza pod postem).

Niektórzy poszli jeszcze dalej. Taki Ludwik Zamenhof, przy którego ulicy się wychowałam, wymyślił własny język, esperanto. Język dający nadzieję. Poświęcił mu całe swoje życie i choć język ten nie stał się lingua franca, to jednak zdobył liczne grono zwolenników. I nadal tysiące osób nim mówią, mając nadzieję na zaprowadzenie w ten sposób pokoju na świecie.

Ale by zacząć bawić się w ten sposób, trzeba w ogóle zacząć mówić. Zaczynamy od wyrazów dźwiękonaśladowczych, prostych słów, tworzymy pierwsze zdania. Choćby z Puciem, który podbił już wiele dziecięcych serc. A potem przychodzi moment ćwiczenia samej wymowy. Lepiej, by było to przyjemne, z czego doskonale zdaje sobie sprawę Wiola Wołoszyn,  autorka przebojowej książki o Jano i Wito, jadących na wakacje.

Tak tak, słowa rzecz ważna, ale zabawa jeszcze ważniejsza 😃


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

O rozwodach słów kilka

Pod skórą

Świat, jakim jest